14 wspaniałych gier na PC, które nie chcą się zestarzeć
Na ten dzień czekałem półtora roku. Wczoraj zrobiłem zapasy jedzenia i wody pitnej, odwołałem wszystkie spotkania, odpowiedziałem na wszystkie maile. Następne cztery dni spędzę z mieczem wbitym w orka. Gothic 3. Niech Innos ma mnie w swojej opiece!
Początkowo ten tekst miał być kontynuacją całkiem udanego „5 książek, które powinien przeczytać każdy, kto niczego nie czyta„. Liczba odsłon pod tamtym tekstem z lekka wprawiła mnie w zdumienie i każe mi przemyśleć, czy rezygnacja z recenzji książek i filmów była dobrym pomysłem.
Chciałem zrobić temat „5 gier, w które powinien zagrać każdy, kto nie gra„, ale okazało się to nieco karkołomnym przedsięwzięciem, bowiem dosyć szybko pojąłem, że gry się za szybko starzeją i jeśli nie chciałbym się otrzeć o banał, proponując komuś Tetrisa albo Mario Bros, to cała lista musiałaby składać się z względnie nowych produkcji. A wśród nich nie znalazłem zbyt wielu takich, które potrafiłyby z miejsca wciągnąć nie_gracza. Wydaje mi się, że musiałyby to być albo platformówki, albo przygodówki w stylu „Walking dead”, które prowadzą grającego za rączkę.
Nie byłoby na tej liście mojej gry wszech czasów, czyli serii Gothic, choć była to jedyna gra, do której udało mi się przekonać znajomą. Dawno temu rzekła do mnie tymi słowy:
– Granie jest nudne. Po co to? Siedzisz, marnujesz czas i nic z tego nie wynika. Bo co ma niby wynikać z grania? To już lepszy jest seks w gumie.
Dałem jej wtedy pierwszą część tej gry. Zmusiła się, by zagrać i nie minęło wiele czasu, a stała się wielką fanką Gothic.
Od premiery pierwszej części minęło już 13 lat, a ja ciągle powracam do tej serii raz do roku. Mowa tylko o pierwszych trzech częściach z naciskiem na ostatnią, którą uważam za najlepszą. Chyba jako jedyny gracz na świecie.
Gothic nie jest jedyną grą, która się nie zestarzała, ale jest jedną z czternastu, w które grywam do dziś.
Fallout 3 i Fallout NV
Pierwsze dwie części były dla mnie zbyt skomplikowane, co mogę tłumaczyć tylko tym, że kiedy wyszły, to ja byłem na etapie oglądania pierwszych cycków w internecie. W „trójkę” zagrałem tak od niechcenia, aby sprawdzić, o co w tej postapokaliptycznej rzeczywistości chodzi. Potem sprawdzałem to jeszcze sześciokrotnie. W New Vegas grałem dopiero 3 razy. Mówią, że jest lepsza, ale wydaje mi się, że obie trzymają ten sam poziom, który w „trójce” zaniżają tylko niekończące się podziemia metra, które trzeba całymi godzinami pokonywać.
Niezapomniane momenty:
– Krzysztof Skiba jako 3dog.
– włamywanie się do komputerów
– Strip w New Vegas
– pierwsze starcie ze Szponem Śmierci
[sociallocker]
Half Life 1
Jedna z dwóch gier z poprzedniego stulecia. Ciągle zachwyca. Była kamieniem milowym w rozwoju FPS, kończąc epokę błądzenia po labiryntach i szukania kluczy do drzwi (vide Doom, Quake, Blood, Duke). Prawdopodobnie już nigdy w nią nie zagram, bo od wydania dwa lata temu Black Mesa, nie ma sensu do niej zaglądać. Fanowski mod jest ciut lepszy od oryginału.
Drugą część uważam również za doskonałą, ale miałem przyjemność przejść ją tylko trzykrotnie. Czegoś mi w niej zabrakło, ale może się czepiam. Natomiast epizody zrobiłem tylko raz i never again. W ogóle mi nie podeszły.
Niezapomniane chwile:
– jazda wagonikiem
– odgłosy (skafandra, łomu, pajączków, otwieranych drzwi, ładowania zdrowia)
– sztuczna inteligencja żołnierzy (to był przełom)
– walka z zielonym, trójnogim potworem, reagującym na hałas
– beznadziejny Xen, którego nigdy nie przeszedłem
Deus Ex 1 – 3
Nigdy nie zapomnę pierwszego razu, bo grałem w nią dobre dwa albo i nawet trzy tygodnie. Codziennie po szkole siadałem na parę godzin i męczyłem się niemiłosiernie, bo to wspaniała, ale i trudna gra. Przynajmniej wtedy taka była, bo teraz przejście na najwyższym poziomie trudności to spacerek i już dawno jestem na etapie kończenia jej z minimalną ilością zabitych. Należę też do tych nielicznych, którzy regularnie grają także w drugą część, uznaną za niezbyt udaną. Faktycznie, jest słabsza i trochę gejowata, ale trzyma klimat. Naturalnie jestem też fanem Human Revolution i już nie mogę się doczekać aż zagram w wersję reżyserską.
Niezapomniane chwile:
– każdą misję można przejść na różne sposoby (to nie jest wcale takie oczywiste nawet we współczesnych grach)
– zwrot akcji – uwięzienie w bazie UNATCO i ucieczka stamtąd.
– Hong Kong (uliczki miasta, baza Versalife)
Mafia
Kilka miesięcy temu przeszedłem ją kolejny raz. Nie wiem który, ale pewnie z pięć, sześć razy już odwiedzałem Lost Heaven. O dziwo dosyć szybko przyzwyczaiłem się do topornego sterowania, a po paru godzinach grania kanciasta grafika przestała przeszkadzać. Dwójkę też pyknąłem i ona również jest fajna, ale zasłużenie nigdy nie wymienia się jej wśród najlepszych.
Niezapomniane chwile:
– tor wyścigowy.
Call of Duty 4
Wyszła 7 lat temu i stała się wyznacznikiem kierunku, którym podążyły nie tylko kolejne produkcje z tej serii, ale także konkurencyjne projekty. Nie grałem w najnowszą część, bo poprzednia znudziła mnie na drugiej albo trzeciej misji. COD 4 był pierwszy i pozostał najlepszy. Wracam do niego raz na dwa lata.
Niezapomniane chwile
– misja ze snajperką (nieudolnie powielana w kolejnych częściach)
Grid
To zapewne jedno z większych zaskoczeń na tej liście, ale ze wszystkich ścigałek, do niej mam największy sentyment i w nią grało mi się najlepiej. Jestem bardzo wybredny, bo w całym życiu grałem tylko dwie gry wyścigowe, które darzę wielką miłością. Pierwszą był stary Screamer, kolejną TOCA 3. Żadne Need for Speedy nie wciągnęły mnie na tyle, by były godne ponownego przejścia. Nawet seria Colina oraz Dirt to poziom niżej od Grid. Dopiero trzy lata temu całkiem sporo czasu spędziłem przy F1 (tej od Codemasters) i co roku obiecuję sobie, że do niej wrócę, ale jakoś nie wracam.
Niezapomniane momenty:
– chyba tylko flashback, pierwszy raz zastosowany w grach wyścigowych (wcześniej był w Prince of Persia: Sands of time)
Star Wars: Jedi Academy
Nie nazwę jej najlepszą ze wszystkich gier w uniwersum Gwiezdnych Wojen, bo nie sposób jej przyrównywać choćby do „Knights of the old republic”, ale to w nią grałem najwięcej razy i niebawem zamierzam przejść ponownie. Jak można było przez tyle lat nie zrobić remake? Jak można było pogrzebać tak dobry pomysł na serię FPS, która dorównałaby poziomem do COD? Marka Star Wars w świecie gier to zmarnowany potencjał, bo gdyby hardcorowych graczy zapytać o najlepsze produkcje, to poza wyżej wymienionymi podaliby pewnie tylko starożytne „X-wing”,,,Tie Fighter” i „Rogue Squadron”. No może jeszcze serię Dark Forces, ale to też przecież lata 90.
Konsolowcy oczywiście skompromitowaliby się, dodając do nich „Force unleashed” i jęcząc, że nigdy nie zrobiono im gry z Jar Jar Binksem.
Niezapomniane momenty:
– miecz świetlny, za pomocą którego można przejść praktycznie całą grę.
– używanie mocy „push” to zrzucania przeciwników z platform
Splinter Cell: Chaos Theory
Może trochę na wyrost, bo z tego co pamiętam przeszedłem ją tylko cztery razy, ale chyba nikogo nie zdziwi, że cokolwiek z tej serii znalazło się na mojej liście gier, które się nie starzeją. Graficznie trzyma się średnio, ale grywalność pozostała. Zgodnie uznawana za najlepszą część, aczkolwiek wydaje mi się, że jeśli ten tekst pisałbym za 5 lat, to znalazłaby się na niej najnowsza „Blacklist”. Doskonale się przy niej bawiłem.
Niezapomniane momenty:
– trzy zielone światełka na goglach
– w tej części najbardziej pamiętam misję w banku, natomiast z całej serii misję w kwaterze CIA (jedynka).
Gothic 1 – 3
Dla porządku wypada dodać grę, od której zacząłem tekst. Dziś byłoby bardzo ciężko przekonać do niej nowych graczy. Nie przeszliby nawet etapu nauki sterowania, które jest całkowicie z dupy, a chwilę później i tak wyłożyliby się na pierwszych questach. Nie ma map, nie ma znaczników, nie ma podpowiedzi, a w cycki można oberwać od wszystkiego, co się rusza. Wypuszczona na konsole doprowadziłaby do masowych samobójstw.
Jedynka mocno się zestarzała. Jest zwyczajnie brzydka, a mapa wręcz klaustrofobiczna. Spokojnie da się za to zagrać we dwójkę, a tym bardziej w bardzo niedocenioną trójkę, której świat kocham najbardziej.
Wbrew powszechnej opinii dodatek „Zmierzch bogów” jest świetny, a większość bugów załatano.
Podobał mi się też „Risen”, ale okazał się grą tylko na jeden raz. Lepszy był „Risen 2”, ale za drugim razem znudził mnie pod koniec. Na pewno jednak wrócę do „Risen 3”, który ze wszystkich części okazał się najlepszy. Celowo nie przeszedłem go całego, zostawiając sobie tę przyjemność na kolejne podejście.
W przyszłości zamierzam wykupić prawa do marki Gothic i zrobić jej remake, ale myślę, że nastąpi to dopiero po upowszechnieniu okularów do wirtualnej rzeczywistości. Premiera raczej nie wcześniej jak w 2028 roku, czyli poczekacie na to dokładnie tyle lat, ile minęło od premiery jedynki.
Niezapomniane momenty:
– pierwsze wejście do lasu w Gothic 1, północne lasy w Gothic 2 i widok na wodospad obok Silden w Gothic 3
– klasztor w Gothic 2
– Górnicza Dolina po upadku bariery, Jarkendar, cały Varant i Nordmar,
– przepakowani Poszukiwacze
– najlepsza muzyka w historii gier (Gothic 3).
– Diego, Gorn, Lee, Innos, Beliar, Adanos.
Wielcy nieobecni
W pierwszym odruchu na powyższej liście miały się znaleźć także:
– seria Civilization,
– Football Manager,
– Duke Nukem 3D
– Quake 3 Arena
Niestety z różnych powodów przestałem do nich wracać. Może zajrzę w końcu do „Civ5”, bo wielu graczy twierdzi, że to bardzo dobra część. Może w końcu wiosną zagram w Football Managera, nad którym spędziłem więcej godzin niż przy jakiejkolwiek kobiecie. Może odkurzę „księcia”, choć boję się, że dziś grafika tej gry okaże się barierą nie do przeskoczenia. Z chęcią zagrałbym na Quake 3 Arena. Miałem tam swoją ulubioną mapę (coś w kosmosie), gdzie naparzało się głównie rakietami i dubeltówką. Ciągle jednak coś staje mi na przeszkodzie. W sumie to nawet nie wiem, czy ktoś w to jeszcze grywa.
Wielkim nieobecnym jest też Skyrim, którego uważam za jedynego godnego konkurenta Gothic, ale grałem w niego tylko raz w życiu. Co roku obiecuję sobie wrócić do tej gry, jednak przeraża mnie ilość godzin, które trzeba przy niej spędzić. Za pierwszym razem było to grubo ponad 100 godzin. Gdyby ta gra była trochę krótsza, odwiedzałbym Tamriel co roku.
Zastanawiałem się, do których współczesnych gier będę wracał za 10 lat. Raczej do żadnej, bo teraz żyjemy w tak szczęśliwych czasach, że kolejne części najciekawszych, są wypuszczane co roku. Nie daje się im szansy przejścia do historii, otoczenia kultem i uwielbieniem graczy. Może to i dobrze.
[/sociallocker]